Strona Andrzeja Sidoruka poświęcona polowaniu oraz wszystkiemu, co jest związane z knieją.

Strona Andrzeja Sidoruka poświęcona polowaniu oraz wszystkiemu, co jest związane z knieją.

P O L O W A N K O

             Strona Andrzeja Sidoruka poświęcona polowaniu oraz wszystkiemu, co jest związane z knieją.

Pomoc koleżeńska

 

       Dawno , dawno temu zapisałem się na polowanie w rejon numer 13. Wspaniałe warunki do polowania, kukurydzisko przyciągające wszystkie okoliczne dziki. Wymarzone miejsce na nocną zasiadkę, zwłaszcza, że księżyc znajdował się prawie w pełni.

   Po przybyciu  w taki rejon zawsze czuję lekki dreszczyk. Las nocą, czyste niebo i księżyc na górze to coś co powinien zobaczyć każdy, kto tego jeszcze nie widział.

          Grzecznie usiadłem na ambonie pod wielkim dębem i co chwilę zaglądałem do lornetki- kierując ja przy tym oczywiście na wszystkie strony świata.

   Nie trzeba było długo czekać. Dziki wyszły na wprost z lasu i zaczęły kierować się w stronę kukurydziska, od którego dzieliło mnie może z 30 metrów.

     Dzisiaj w menu całe kolby kukurydzy lub rozrzucone ziarna- jak kto woli. Dla dzików i dla mnie- rzecz jasna- wymarzona sytuacja. Z tą różnicą, że dla dzików tylko na początku i jak się później okaże dla mnie też.

Trzeba było tylko trochę poczekać bo dzikom nigdzie się nie spieszyło.

Strzał, zejście z ambony, marsz w kierunku leżącego dzika i oględziny. Dzik spisał testament w ogniu, więc nie musiałem szukać.

         Do samochodu z 400 metrów, a ja nie mam ani linki ani ochoty na prace w zaprzęgu. W latach 80-tych, kiedy nie było tyle terenówek i nie wszędzie można było wjechać trochę się naciągałem. Dzisiaj… przecież mam terenówkę i zaraz tu przyjadę, zapakuję zdobycz do samochodu i pojadę do skupu. Bułka z masłem i myśliwska codzienność.

          Do samochodu dotarłem w 15 minut, zadowolony z obrotu sprawy.

 

     Wjechałem na pole i myśląc zupełnie nie wiadomo o czym jechałem w kierunku leżącego dzika , gdy nagle moje oczy przestały rejestrować ruchomy obraz tak jakby zaciął się film w kinie. Niemożliwe, przecież to kukurydzisko było twarde…

         Było , ale nie w tym miejscu, w którym po prostu utopiłem samochód po same progi.

Nie pomógł napęd na 4 koła, po prostu wjechałem w małe polne bagnisko i nie było żadnych widoków na wyjechanie. Było już po północy i żadnych szans, co robić ?

Teraz dopiero przypomniałem sobie rady Kolegów"… nie wjeżdżaj nigdy na 13…".

Koło " Knieja" w Rogozińcu jest moim drugim kołem , poluję tu od niedawna i nie znam jeszcze do końca wszystkich terenowych pułapek . Zresztą co mi tam będą mówić gdzie mam wjeżdżać, a gdzie nie. Nauczka jednak kosztuje i rodzi pokorę.

         Rano trzeba iść do pracy,  mój dzik leży 100 metrów dalej, a samochód prawie pływa . Wśród różnych pomysłów na wyjście z sytuacji, łącznie z pokonaniem 20 kilometrów piechotą do domu razem z bronią wpadł mi do głowy genialny plan wykonania telefonu do Kolegi. Może jeszcze nie śpi.

    PIerwszy telefon okazał się całkiem głuchy i nietrafiony. Kolega Wojtek po prostu nie zabiera telefonu do sypialni. Dochodzi 1 w nocy i na pewno już śpi.

         Przypomniałem sobie, słowa Sławka-  zawsze mówił , że mam dzwonić jakby co bez względu na porę dnia i nocy.

 

12 marca 2019

    Odważyłem się zadzwonić:     Halo co tam ?    Ooooo , zaraz przyjadę.

         Sławek ma Patrola, więc nie będzie kłopotu, Z Rogozińca jest kawałek drogi- zwłaszcza w nocy- czekałem może z 40 minut do momentu , kiedy zobaczyłem na początku sąsiedniego pola rażące jupitery Sławkowego wertepowego pogromcy bezdroży.

Nieraz na zbiorówkach ten właśnie Patrol ratował innych uczestników w potrzebie oraz ciągał zwierzyną z najbardziej niedostępnych zakamarków łowiska.

         Wybawienie w postaci wjeżdżającego na pełnym gazie Sławka zbliżało się bardzo szybko. Już wjechał na moje pole, już poczułem zapach spalin i widać miał otwarte okno, bo nagle usłyszałem wiązankę słowną, której niestety nie mogę tu przytoczyć .

Jednocześnie doznałem poznanego wcześniej w moim aucie efektu zatrzymania ruchomego obrazu, z tą tylko  różnicą, że oglądałem nieruchomy już obiekt z zewnątrz.

Patrole nie są jednak idealne…

          W tej sytuacji moje Terrano od razu urosło w  oczach i okazało się nie takie złe  skoro i  Patrol usiadł.

          Na polu znajdowały się teraz 2 utopione auta, 1 upolowany dzik  i 2 wariatów, którzy niewiadomo po co łażą nocą po lesie. Ot takie hobby.

Nie daliśmy rady pomimo podkładania pod koła wszystkiego co było pod ręka, łącznie z pobliskim ogrodzeniem.

 

         3 krótkie słowa Sławka " dzwoń do Rafała" dały mi odwagę do wykonania następnego telefonu .

Cóż było robić? zbliżała się 3 nad ranem, a my ciągle na polu.

         Halo, co? Sławek też?  Niemożliwe…dobra ubieram się i jadę.

  Kolega Rafał   mieszka w Śtrzyżewie za  Zbąszyniem i troche to potrwa, ale posiada coś  co było  w tej sytuacji atutem nie do przecenienia. Duży, zielony ciągnik, który połyka takie samochody jak nasze na śniadanie w ramach rozgrzewki.

          Znowu ten sam widok- widzimy zjeżdżający z asfaltu na sąsiednie pole potężny pojazd kosmiczny który porusza się w naszą stronę.

          Tym razem nie było żartów i ratunek dotarł na miejsce. Pierwszy wyjechał Patrol, później Terrano.

Zapomniałem napisać, że w międzyczasie przyciągnąłem mojego dzika pod auto, bo czasu było aż nadto.

  Po całej akcji Rafał zaoferował , że zawiezie mi dzika do chłodni, która znajduje się na podwórku Rafała. Tak też się stało. Rozstaliśmy się w doskonałych humorach. Ja dotarłem do domu o godzinie 5.30.

         To wszystko co się wydarzyło tamtej nocy wspaniale ilustruje koleżeństwo i wartość ludzkiej pomocy. Pokazuje wspaniałe zachowania koleżeńskie . Wiem, że pomimo tego, że jestem na polowaniu całkiem sam to tak naprawdę zawsze mogę liczyć na pomoc Kolegów którzy nie patrzą na swoje interesy, tylko przychodzą z pomocą bez względu na porę dnia i nocy. To wspaniałe uczucie doświadczyć takiego poświęcenia, ale jeszcze lepsze jest być z tej drugiej strony i mieć okazje poświęcić się dla kogoś kto potrzebuje pomocy.

 

         Zapomniałbym dopisać: dzik, albo raczej dziczek spowodował wychylenie wskazówki wagi tylko do 12 kilogramów. Do dzisiaj nie wiem dlaczego nie wziąłem go po prostu pod pachę i nie zaniosłem do auta. Taki nieistotny szczegół…

 

Darz Bór

 Andrzej Sidoruk

kontakt

2015  Copyright  ©

 Administracja    Andrzej Sidoruk