Który z myśliwych, stojąc na stanowisku podczas pędzenia nie marzył o automacie.   Prawie każdy wyobrażał sobie taki w swoich rękach podczas najazdu dzików, które suną jeden za drugim.

      Rzecz jasna niewiele z nich uszłoby cało………ale napewno?

Prawdziwy automat i  zdradliwy kurek

Strona Andrzeja Sidoruka poświęcona polowaniu oraz wszystkiemu, co jest związane z knieją.

Strona Andrzeja Sidoruka poświęcona polowaniu oraz wszystkiemu, co jest związane z knieją.

P O L O W A N K O

             Strona Andrzeja Sidoruka poświęcona polowaniu oraz wszystkiemu, co jest związane z knieją.

09 lutego 2016

      Jeszcze kilkanaście lat temu broń samopowtarzalna, niesłusznie zwana „automatem”, nie była tak  dostępna i tania jak dzisiaj, przez co może bardziej rozpalała wyobraźnię niedoszłych posiadaczy.

     Określenie „automat” przyjęło się w łowiectwie do tego stopnia, że jest używane potocznie i każdy wie, że chodzi tak naprawdę o broń , którą można w zasadzie nazwać  „półautomatem”.

      Dla niewtajemniczonych : automat to taka broń, która strzela ogniem ciągłym, a taki rodzaj strzelania  jest w łowiectwie zabroniony. Las to nie poligon wojskowy. Broń automatyczna w rękach cywila to według prawa broń szczególnie niebezpieczna.

      Broń samopowtarzalna, dopuszczona do używania podczas polowania to taka, która podczas naciśnięcia języka spustowego oddaje tylko jeden strzał. Aby oddać następny strzał trzeba puścić spust i nacisnąć go ponownie.

Jaka z tego korzyść ?  Ano taka, że nie trzeba wachlować zamkiem w celu przeładowania, czyli wyrzucenia z broni łuski i wprowadzenia następnego naboju do komory nabojowej. Oszczędzamy czas i nie machamy niepotrzebnie bronią. Nie odejmujemy broni od ramienia- czekamy z palcem na spuście na następny cel. Można też przekornie powiedzieć, że w zamian za oszczędność czasu marnujemy naboje….

      Więcej jednak chyba wad niż zalet takiego rozwiązania. Przekonałem się o tym na własnej skórze. Niestety niewielu posiadaczy tzw. automatów potrafi spokojnie i bez stresu wykorzystać  zalety tego rodzaju broni. W głowie ciągle siedzi przekonanie o dużym zapasie amunicji w magazynku, więc strzelanie idzie łatwiej, szybciej i - co najgorsze - często bez odpowiedniego skutku. W niektórych środowiskach tzw. "automaciarze” nie są chętnie zapraszani na polowania zbiorowe z prostej przyczyny- strzelają dużo i szybko, przy tym niekoniecznie celnie i skutecznie. Trzeba później godzinami dochodzić ranną zwierzynę.

        Kiedy ja zaczynałem polować, w moim kole jeden myśliwy posiadał BAR-a w kalibrze 30-06 Springfield. Do dziś pamiętam podskakującego lisa , myśliwego z automatem i łuski po zmarnowanej amunicji. Liskowi niczego nie ubyło, myśliwemu trochę amunicji i nerwów. Osobiście znam tylko jednego posiadacza automatu, który  na stanowisku potrafi bez stresu położyć 3 dziki, przeładować broń i dalej skutecznie blokować wyjście z miotu. Ja  niestety do takich nie należę.

   Jednak do rzeczy.

          Ja też marzyłem o automacie i w końcu kupiłem. Razem z Kolegą sprawiliśmy sobie po jednej sztuce.

Merkel dopiero co wypuścił nowy model SR1. Wydawał się piękny, praktyczny, no i przede wszystkim był nowy. Bardzo dobra lufa, idealne skupienie, lekki. Nasze  zamówiliśmy   w kalibrze 308 Winchester.

            Dzisiaj wiem, że kupowanie automatu w kalibrze 308 W jest trochę bezsensowne. Na zbiorówki- a do tego kupujemy przecież automat- kaliber 308 jest jakby „ za bardzo wymagający”. Jak już coś takiego kupować to chociaż w trochę silniejszym kalibrze.

            Ograniczając jednak te wariacje na temat istoty posiadania automatu zbliżę się do głównego wątku:

     Po kilku tygodniach od zakupu pojechałem na strzelnicę z Kolegą, który nie posiadał takiej broni, a bardzo chciał z niej strzelić. Magazynek załadowaliśmy na początek dwoma nabojami.

Zdziwiłem się, kiedy usłyszałem coś na kształt trrr.. i na ziemi prawie pod nogami zobaczyłem dwie łuski. Kolega jeszcze bardziej zdziwiony powiedział , że jakoś tak dziwnie poczuł kilka uderzeń w ramię.

    Merkel wystrzelił 2 razy w tempie szybszym niż jakikolwiek prawdziwy znany mi karabin automatyczny.  

Popularny „ Kałach” znany większości z telewizji był przy nim tysiąc razy wolniejszy. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, dlaczego tak się stało. Sam powtórzyłem próbę, sytuacja powtórzyła się. Wszystko, co było w magazynku, zostało momentalnie wyplute przez lufę. Całe szczęście, że system nie pozwalał na odpalenie naboju przy chociaż lekko otwartym zamku.

            Radość  skończyła się szybko. Po powrocie do domu zacząłem rozbierać broń. Właściwie wystarczyło zdjąć pokrywę komory zamkowej i jak na dłoni widać było przyczynę awarii.

            Uszkodzeniu uległa boczna plastikowa część kurka odpowiadająca za blokowanie mechanizmu przed oddaniem następnego strzału zanim spust zostanie ponownie naciśnięty. W ten sposób  stałem się posiadaczem ultraszybkiego, prawdziwego automatu. Oczywiście o dalszym używaniu broni nie było mowy.

Nie wiem, dlaczego Niemcy wykonali tak ważną część z tworzywa sztucznego, choć pozostała część kurka  wykonana była z metalu. Taka część powinna być bardziej przemyślana.

             W międzyczasie inny Kolega kupił taki sam sztucer w kalibrze 9,3x62. Powiadomiłem go oczywiście o przypadłości Merkla.

             Nie wiedziałem, co z tym fantem zrobić. Zadzwoniłem do dystrybutora, ale zaproponowano mi oddanie broni w trybie gwarancyjnym, zamówienie części, być może zapłatę z mojej strony za naprawę, bo może z mojej winy itd….. Czas potrzebny do załatwienia sprawy obliczono na 1-2 miesiące.

             Podobnie jak z wagą do prochu, sprawę w cudowny sposób załatwił jeden mail do producenta.

    Firma Merkel stanęła na wysokości zadania: przysłała mi cały kurek w przeciągu tygodnia, załączając przeprosiny  i pytanie, czy dam radę sam wymienić. Wymiana polegała na wyjęciu jednego kołka ( osi kurka), więc dałem radę i sztucer znowu był sprawny. Użyłem go nawet z dobrym skutkiem na kilku zbiorówkach.

      Podsumowując: byłem chyba pierwszym myśliwym, który nabył legalnie broń strzelającą po pewnym czasie  ogniem ciągłym ;-) .

        Była to niewątpliwa wpadka Merkla, jakże niebezpieczna dla użytkowników oraz otoczenia.

Nie wiem, jakie kurki teraz wkładają do tego sztucera,  mam jednak nadzieję, że po moim przypadku Merkel wyciągnął wnioski i montuje już cały kurek wykonany z metalu. Sprawdźcie swoje Merkle- może widać na kurku jakieś ślady zużycia- trzeba wtedy szybko reagować.

      Poza opisaną wadą broń nigdy mi się nie zacięła.  Była lekka, składna oraz- co najważniejsze- bardzo celna; biorąc pod uwagę wszystkie znaczenia tego słowa.

            Automat jednak sprzedałem, to broń nie dla mnie. Wolę powachlować zamkiem- to daje więcej przyjemności od bezmyślnego naciskania spustu. Uważam jednak, że w karierze łowieckiej trzeba  przejść etap posiadania „automatu”. Trzeba  zrozumieć, że nie jest to takie do końca cudowne rozwiązanie. Posiadanie takiej broni nie zapewnia nam jeszcze dużych pokotów.

            Mimo takich doświadczeń w późniejszym czasie nabyłem ponownie automat w postaci BAR-a w „słuszniejszym” kalibrze 338 WM. Ten egzemplarz był jednak całkowicie stalowy. Mimo tego, że w ciągu roku zaliczył 4 zbiorówkowe dziki i był w idealnym według mnie kalibrze ostatecznie przekonałem się , że jednak automat nie daje mi tyle zadowolenia, co zwykły sztucer. Nie jest też kluczem do sukcesów łowieckich. Sprzedałem i ten. Więcej się nie skuszę.   Wszyscy koledzy też posprzedawali swoje Merkle i nie żałują.

W załączeniu fotki.

 

Darz Bór

Andrzej Sidoruk

09.02.2016

Powrót

kontakt

2015  Copyright  ©

 Administracja    Andrzej Sidoruk